Dzień jak wąż

Środa 16.01. Dzisiaj długo i często czekaliśmy. Niemniej, dzień był długi jak wąż. Drogi, po których jeździliśmy były zakręcone jak ciało węża. A skóra węża jest w dotyku jak zwykły żelek. Dzisiaj też całkiem niespodziewanie zmieniliśmy miejsca noclegowe. Różnica jest taka, że do Oceanu mam z 3 minuty pieszo. Działo się, działo! Fotorelacja godna uwagi :)
Domowa ekipa z ks. Przemkiem na czele. Fot. by Sebastian Tałach.

Dzień rozpoczęliśmy śniadaniem ok. godz. 7:00. Mieliśmy o 7:30 wyjeżdżać z naszej wioski, aby wziąć udział we wspólnej wycieczce rejsowiczów. Koniec końców busik, który miał nas zawieźć na miejsce zbiórki „już jechał” i „miał być za 15 minut”, nie dojechał. Dziwnym trafem przez naszą miejscowość ok. 9:30 (sic!) jechała reszta naszej ekipy Rio Hato i w ten sposób mogliśmy wziąć udział w wycieczce.

1. Wodospady w El Valle. Prowadziła do nich niesamowicie zakręcona droga. W końcu wysiedliśmy z busów i mogliśmy poudawać Tarzana i naśladować Indianę Jonesa! Mostki przerzucone nad nurtem, zielony busz, wielobarwne motyle oraz wodospady - to największe atrakcje tego parku. Część grupy skorzystała z oferty zimnej kąpieli w jeziorku. Z Agnieszką wykorzystałyśmy ten czas na sesję zdjęciową. Kolory sprzyjały artystycznym ujęciom. :) Flaga AKM także załapała się na fotkę z misjonarzem, wspominanym już na blogu ks. Przemkiem Brodowskim, który pracował w Ameryce Południowej. 

2. Pojechaliśmy (już po południu) do Serpentarium Maravillas Tropicales. Było wspaniale! Trzymałam na rękach (i barkach) dwa węże! Jeden z nich był mniejszy i w dotyku przypominał najzwyklejszego żelka, a drugi miał 60 kg, nazywał się Alvin. Sympatyczne zwierzątka, ale niestety jedzą różne urocze króliki, świnki morskie, kury...

3. Ekipa „muzyczna”, czyli chór, wyruszyła do Antón na próbę. Były dziś bardzo wysokie dźwięki, ale mimo zmęczenia i gorąca, daliśmy radę! Warto się mobilizować i korzystać z danego czasu nauki od profesjonalistów.

4. Kierunek: Las Guias de Oriente, czyli nasz panamski dom! Dochodziły nas informacje, że rzekomo mamy zmieniać lokum - wszyscy, wszyscy, aby nie czynić nadmiernej trudności gospodarzom oraz by poznać się kulturowo z pozostałymi pielgrzymami - ale sądziliśmy, że nas te zmiany ominą. Gdy dojechaliśmy do kościoła w Gujas, to spotkaliśmy rodziny z plakatami, na których widniały nasze nazwiska. Od dzisiaj zamieszkamy w nowych „panamskich domach”. Najpierw uczestniczyliśmy we Mszy św. wraz z miejscowymi oraz nowoprzybyłymi pielgrzymami z Puerto Rico. Potem poszliśmy po swoje rzeczy, pożegnaliśmy się, zrobiliśmy wspólne zdjęcie, zjedliśmy pod kościołem kolację i... rozjechaliśmy się do nowych miejsc.

Wraz z Julią zostałyśmy przyjęte do pięknego domu kilka minut od plaży, do 3-osobowej rodziny, ojca, córki i wnuczki (córeczki drugiej córki). Każda z nas ma swój pokój z wygodnym łóżkiem. Dzień był bardzo intensywny, a jutro (czwartek) rozpoczynają się dni diecezjalne! Boże, prowadź na ten czas!

Pozdrawiam Was serdecznie +

Szczególnie ściskam Mamę i Tatę, Dziadków oraz całą rodzinę, Akademickie Koło Misjologiczne im. dr Wandy Błeńskiej (AKM) w Poznaniu, przyjaciół, s. Justynę, Angelikę, Gminę oraz parafię Sieraków, jak i każdego czytającego te słowa.

PS wiele zdjęć (także z poprzednich dni) udostępnione przez Sebastiana Tałacha - dziękuję! :)
Sklep za kratkami. Było już dość późno, ale Chińczycy - prowadzony większość panamskich sklepików - nadal sprzedawali potrzebne rzeczy spóźnialskim. :)

Na pożegnanie z rodzinką wspólne zdjęcie.

Z Bartkiem i Kariną.


Poza a'la Luiza! (Szybko się uczą!).

Obiad... węża.




Śpiąca Indianka. Mogłaby się zapoznać z naszym zakopiańskim Śpiącym Rycerzem.



Z Emilią, Maćkiem i Agnieszką.








Co może robić Luiza?



Ciężka sztuka!






Z nowymi gospodarzami.





Jest i kalendarz!


Komentarze

Popularne posty