Prawdziwie PIELGRZYMKA!

Mój licznik kroków naliczył ich dzisiaj 33 252, co daje niemal 25 km. Niedzielny upał był odczuwalny dość mocno nawet przeze mnie. Nie doprowadziło to jednak do zmiany zdania, że mieszanka wysokiej temperatury oraz dalekiej wędrówki z misją, to wielka radość w sercu. Jeśli do tego dochodzą piękne widoki (szeroko ujmowane: pustynie, wieżowce, górki czy pagórki, etc.),  to jest to przeogromna radość.

Ostatnim momentem poprzedniego wpisu było zakończenie nocnego czuwania. O godz. 6:00 z głośników popłynęły żywa muzyka i gromkie głosy prowadzących. Wiele osób poderwało się z karimat, śpiworów, materacy, mając za cel udanie się do toalety i natrysków czy rozpoczęcia śniadania. Około 8:00 do Metro Park przyjechał Ojciec Święty. Rozpoczęła się Msza św. Zachwyciła mnie melodia śpiewana podczas modlitwy wiernych (dla kościelnych melomanów dobra wiadomość: nagrałam ten dźwięk). Doszły mnie słuchy, że na Mszy św. posłania było 700.000 osób. Podejrzewam, że to zawyżone dane, skoro w poprzednich dniach spotkania młodych z Papieżem liczba ta mieściła się w granicach 100.000-200.000, chociaż zawsze na Mszy św. kończącej ŚDM jest największa liczba ludzi. Odnośnie statystyki, pamiętajcie, że człowiek i pies mają statystycznie po trzy nogi.

Papież Franciszek skierował do nas słowo. Mocno wybrzmiało stwierdzenie, że my, młodzi, nie jesteśmy przyszłością świata. Jesteśmy teraźniejszością świata. Jesteśmy BOŻYM TERAZ. Papież powiedział, że mamy poczuć, że mamy MISJĘ. Mamy się zakochać. Na zakończenie spotkania Ojciec Święty zawierzył nas Matce Bożej Antigua (Matce Bożej Starszej, patronce Panamy), abyśmy byli prawdziwymi uczniami i misjonarzami. Na pewno warto przeczytać wypowiedzi Ojca Świętego „na spokojnie”, gdyż w tych stosunkowo krótkich wypowiedziach znajduje się wiele treści, wiele wskazówek dla młodych. Odległość Panamy od Polski nie jest usprawiedliwieniem w dostępie do tych materiałów.

Po Eucharystii posyłającej nas w świat - i ogłoszeniu, że następne JMJ odbędą się w Portugalii - ruszyliśmy w około 1,5-godzinną wędrówkę do swoich panamskich domów. Zdecydowanie nabraliśmy kolorów. Wróciłam do hostów-gospodarzy między 12 a 13. Gospodarz pojechała do pobliskiej restauracji po obiad dla mnie, kurczaka z grilla i jukę. Tak, właśnie tę jukę, którą my mamy w domowych doniczkach. Jest całkiem smaczna. Zostałam poczęstowana także dużym kubkiem kawy. Każdy ciepły napój (kawa, herbata) jest na wagę złota. Panamczycy rzadko piją ciepłe napoje, co w przypadku Polski jest nie do pomyślenia. Dodam, że nagrzana w butelce woda to nie to samo.

Ok. 14:30/15:00 ruszyliśmy do Panamá Viejo 4-osobową ekipą w składzie: Emilia, Kuba, Sebastian i ja. Zrobiliśmy tysiące zdjęć. Jest to miejsce, gdzie powstała pierwsza osada. Była tam również świątynia, obecnie w ruinie. Po zakupie biletów doszliśmy do miejsca, skąd odjeżdżał muzealny pojazd. Trochę się spieszyliśmy, bo mieliśmy 30 minut na zwiedzenie Museo de la Plaza Mayor. Bardzo ładnie tam było. Nowocześnie i edukacyjnie. Na zewnątrz (na terenie Panamá Viejo) znajduje się sporo murów, wyglądających w świetle zachodzącego słona bajecznie. Można było robić artystyczne zdjęcia w świetle słońca, jak my z Piotrkiem. Zdobyliśmy wieżę, z której rozciągał się widok na Panamę. Pięknie! Viejo znajduje się nad Oceanem, na zdjęciach widać potęgę odpływu - przy brzegu rozpościerała się przestrzeń „bagna”, czyli rozmokłego obszaru, na którym co jakiś czas znajduje się woda. 

Dodam, że w drodze do ruin miasta znaleźliśmy się u wejścia do biednej dzielnicy. Wrzucam kilka zdjęć pokazujących lokalne problemy. Minęliśmy boisko do gry z lokalnymi graczami. Na prowizorycznych trybunach siedzieli kibice. Pozdrowiliśmy się i chwilę porozmawialiśmy, a później zrobiliśmy selfie. Znajdziecie na blogu. Po zwiedzaniu zajrzeliśmy na jeden stragan. Poczekaliśmy na autobus i kawałek podjechaliśmy w stronę naszego domu w poszukiwaniu kolacji. Zjedliśmy porywające smakowo sushi po panamsku. Po panamsku, ponieważ było owinięte w plastry słodkiego, smażonego banana. Pyszne! Jako że Emilia mieszka w wieżowcu mającym 38 pięter, wjechaliśmy na dach, by podziwiać piękno nocnego miasta. Było prześlicznie! Zdjęcia także się znajdą.

Kochani! Informacja o blogu pojawiła się także na portalu eKAI: https://ekai.pl/luiza-w-panah
mie-prezes-akademickiego-kola-misjologicznego-prowadzi-blog-z-panamy/ oraz na stronie Archidiecezji Poznańskiej! Cieszę się bardzo, że liczba wyświetleń wynosi już prawie 3500, z kilku kontynentów. To bardzo dużo. Modlę się, aby ten blog pozwalał Wam poczuć atmosferę Światowych Dni Młodzieży w Panamie, by przybliżał ten mały tropikalny kraj, z jego specyfiką i kulturą, przestając już być państwem niepoznanym. Oczywiście, jest to subiektywny przekaz, ale zdarza się, że konfrontuję pewne spostrzeżenia z innymi uczestnikami. Emocje pozostają moje i częściowo się nimi dzielę. Najważniejszym celem jest choćby minimalna pomoc w doprowadzaniu Was - każdego z osobna - do Boga. Zauważacie pewne cuda, których doświadczam każdego dnia tu, w Panamie (w Rzymie było tak samo! W Jerozolimie też! I w wielu, wielu innych miejscach, także na co dzień, w domu). Zauważcie, że one dzieją się każdego dnia w Waszym życiu. Nie trzeba spędzić w podróży doby i uczestniczyć na przykład w ŚDM, by doświadczyć obecności Boga. Proście o łaskę zauważania darów, jakie każdego dnia otrzymujecie. Jeśli u kogoś z Was zaglądanie na bloga powoduje smutek czy zazdrość, to niech przestanie jego śledzenia. Czy gniew albo lenistwo mogą być dobre? Zazdrość też jest jednym z siedmiu grzechów głównych. Można się jednak od tych słabości uwolnić. Duch Święty z pewnością pomoże. :)

„Obdarowanie Duchem Świętym prowadzi do uzdrowienia. On jest naszym Obrońcą i Pocieszycielem, On wlewa w nasze dusze radość, która nie ma końca, gdyż czerpie z wiecznego źródła - Bożego Serca, pełnego miłości.” Od Słowa do Życia, wyd. Św. Paweł, Styczeń 2019, s. 125.
Dobrego czasu! Pozdrawiam Was +


























Czy znacie już Anetę?



Blogerka w akcji.



















Za oknem odpływ.




Jakiś inny świat...

"- Zróbcie naturalne pozy."
"- Dobra, to biorę telefon." :)


Emilia, Sebastian, Luiza, Kuba.







Niemal 40. pięter w skrócie.





Idziesz, idziesz, a tu...



Serce mnie znalazło. :)

Wejście do domu Emilii w Emily Tower.











Komentarze

Popularne posty